Było późne popołudnie, kiedy to zaśnieżonymi ulicami Oslo wracaliśmy z treningu. Mówiąc wracaliśmy mam na myśli mnie i Maćka, który ostatnio coraz częściej chodzi ze mną na kort. Maciej jest zwolennikiem spędzania wolnego czasu aktywnie, czego nie można powiedzieć o mnie. Najchętniej w wolnych chwilach przeleżałabym na łóżku oglądając telewizję bądź siedząc przed komputerem. Atmosfera w kadrze ostatnimi czasy jest bardzo przyjemna. Być może mają na to wpływ ostatnie osiągnięcia Polaków. Po sukcesach w Predazzo przyszedł czas na dwie pucharowe wygrane Kamila w Kuoppio i Trondheim.
- O której jutro zaplanowałaś trening - z rozmyślań wyrwał mnie głos Maćka.
- Chyba przed południem - odpowiedziałam. Prawdę mówiąc nie miałam jeszcze zaplanowanej godziny. Skręciliśmy w boczną uliczkę i dalej podążaliśmy w stronę hotelu. Szczerze mówiąc byłam wdzięczna Maćkowi za to, że teraz wraca ze mną. Okolica, w której byliśmy zakwaterowanie nie była zbytnio uczęszczana przez ludzi, a co za tym idzie niebezpieczna. Wszędzie panowała cisza. Do naszych uszu docierał tylko dźwięk skrzypiącego śniegu, który ocierał się o nasze buty. Miałam wrażenie, że przez całą drogę powrotną ktoś za nami podąża. Wydawać się to może dziwne, ale już od jakiegoś czasu mam wrażenie, że ktoś mnie śledzi. Niestety, gdy odwracam się do tyłu nie widzę nic niepokojącego. Tym samym wszystkie podejrzenia znikają. Znów usłyszałam jakieś kroki. Odwróciłam się do tyłu. W oddali zauważyłam jakaś ciemną postać. Mężczyzna? Po raz kolejny spojrzałam za siebie. Tak to jest mężczyzna i ta jego sylwetka. Jakbym skąd go znała.
- Karolka, co jest? - powiedział Maciek oglądając się za siebie.
- Nic - odparłam szybko.
Coś w mojej podświadomości mówiło mi, aby kolejny raz się obrócić, w końcu jak to mówią do trzech razy sztuka. Posłuchałam tego głosu.
- O Boże – wyszeptałam.
Miałam rację myśląc, że znam tę tajemniczą postać, która śledzi mnie od kilku tygodni. To był ON. Tak, jestem pewna.
- Maciek, chodźmy stąd, szybciej proszę - zdenerwowana mocno ścisnęłam rękę bruneta.
- Ale powiedz mi, co się stało? - zapytał. W jego brązowych tęczówkach można było dostrzec ciekawość, zdenerwowanie i troskę.
Nie chciałam mu o niczym mówić. Znając Maćka od razu chciałby się spotkać z Wojtkiem i nie wiadomo jakby się to skończyło. A trzeba wziąć pod uwagę fakt, że ten chłopak jest nieobliczalny. Odważył się uderzyć dziewczynę. Po takim psychopacie wszystkiego można się spodziewać.
- Mam wrażenie, że ktoś nas śledzi - starałam się, aby mój głos się nie łamał.
Jeszcze raz spojrzałam za siebie. Tak to był ON. W oddali zauważyłam postać Wojtka.
- Ale chyba tylko mi się wydawało, zresztą, kto i po co miałby za nami chodzić - dodałam.
Chciałabym, aby moje słowa okazały się prawdą, niestety dobrze wiedziałam, że jest inaczej. Maciek wiedział, że nie usłyszy ode mnie odpowiedzi na swoje pytania, dlatego postanowił nie ciągnąć dalej tego tematu. Po kilku minutach byliśmy już na terenie dużego hotelu. Tutaj byłam bezpieczna. Monitorowany teren i kilku ochroniarzy przed bramą na pewno okażą się przeszkodą dla pana Chojnackiego.
- O już jesteście - zobaczyłam przed sobą Piotrka, któremu jak zwykle humor dopisywał bardzo dobrze - To dobrze się składa, bo idziemy lepić bałwana - dodał po chwili.
- To był mój pomysł - Dawid dumnie uniósł pierś.
- Nie prawda Mustaf, bo mój - upierał się Kacper Skrobot.
- A kto pierwszy powiedział, byśmy w końcu ruszyli tyłki z tych pokoi? - zapytał ten pierwszy.
- No właśnie Ty powiedziałeś tylko, że wychodzimy - oznajmił Kacper.
- Nie prawda ja wymyśliłem bałwana - Mustaf nadal pozostawał przy swojej racji.
- Bałwana to Ty nie wymyśliłeś. Ty już nim jesteś - Kacper po swoich słowach głośno parsknął.
Nikt z nas nie zachował powagi każdy dostał niepohamowanego napadu śmiechu.
- Tego to Ci nie daruje - wykrzyknął Dawid i ruszył w stronę uciekającego już Skrobota. Gdy już miał dopaść naszego serwismena po drodze zahaczył jeszcze o Bogu Ducha winnego Titusa i już po chwili wszyscy troje leżeli na środku korytarza.
- Dobra idziemy czy nie, bo za nim wy ustalicie czyj to był pomysł to śnieg już dawno zdąży stopnieć - Kamil pokręcił z rozbawieniem głową. Chłopak zauważył, że jednak nic nie wskóra, bo do kłótni włączył się jeszcze Piotrek.
- Łukasz idzie - krzyknął Maciek. Wszyscy czworo jak na komendę podnieśli się i ustawili w rzędzie.
- Możemy iść - odparł brunet.
- Ej Maniek, a gdzie Łukasz? - zapytał zdezorientowany Krzysiu.
- A bo ja wiem - odburknął chłopak.
- To, dlaczego powiedziałeś, że... aaaaaa o Ty. Jeszcze zobaczymy - Titus w końcu zrozumiał, dlaczego Maniek użył takiego ostrzeżenia.
Już po chwili zabraliśmy się za lepienie bałwana. Kamil jak przystało na niego i jego władczą naturę ustalił, co każdy będzie robił. Ja wraz z Titusem i Mańkiem mieliśmy się zająć ulepieniem największej kuli. Maciek od razu zabrał się do pracy. Uformował mała kulkę, która później toczyliśmy po śniegu. Śnieg był mokry, a więc wszystko ładnie się do siebie lepiło. Oczywiście jak przystało na chłopaków, każdy chciałby nasz bałwan stał pod jego oknem. Po długich negocjacjach w końcu udało mi się namówić tych osłów by śnieżna postać stała jak najbliżej wejścia do hotelu. Przetoczyliśmy nasze kule w tamtym kierunku.
- No i jak macie zamiar go poskładać? - zapytał Stefek, który zastanawiał się jak uda nam się ułożyć na sobie te trzy kulki, które były dość pokaźnych rozmiarów.
- Potrzebujemy drabiny - odparł Mustaf.
- Ciekawe skąd ją weźmiesz, a tak w ogóle to, w czym ona Ci pomoże? Weźmiesz kule na ręce i wejdziesz z nią po szczebelkach? Chyba nie - ostudziłam zapału Dawida, który już rozglądał się za wspomnianym wcześniej przyrządem.
- Wiem! - wykrzyknął Maciek - Widzicie te deski? - brunet wskazał na leżące pod jednym z drzew płyty. - Może po nich wtoczymy te kule? - zaproponował.
- No i widzisz Maniek. Będą z Ciebie ludzi - Piotrek złapał kolegę i ruszyli w kierunku wspomnianego wcześniej drzewa.
Pomysł skoczka okazał się trafny. Po chwili mieliśmy już śnieżna konstrukcje naszego bałwana. Piotrek wyjął z torby małe węgielki i powkładał w brzuch ludzika tym samym robiąc z nich guziki.
- Piotrek mogę Cię o coś zapytać? - zwróciłam się do Żyły.
- Oczywiście - odparł.
- Po co ty nosisz w torbie węgiel? - zapytałam nie mogąc wytrzymać bez głośnego roześmiania się.
- Czy to naprawdę takie śmieszne? Nigdy nie wiadomo, co Cię może spotkać. Jakbyśmy trafili do jakiegoś nieogrzewanego hotelu, albo lepiej, do namiotu i co wtedy? No widzisz lepiej dmuchać na zimne- rzucił zasuwając zamek od swojego bagażu.
Muszę przyznać, że nie spodziewałam się takiej odpowiedzi. Wiedziałam, że Piotrek ma różne pomysły, ale nie myślałam, że aż takie.
- Nie mamy marchewki! - wykrzyknął Kamil.
- Trzeba iść na kuchnię - powiedział Maciek jakby to było najoczywistsza rzeczą na świecie. Chłopcy spojrzeli w moim kierunku.
- Dlaczego wszyscy patrzycie na mnie? - zapytałam niepewnie robiąc krok do tyłu. Zauważyłam, że wszyscy posyłają w moją stronę uśmiechy. Wiedziałam, o co im chodzi.
- Nie ja nigdzie nie idę - odparłam krótko.
- Karolciaaa, prosimyyy! - Maciek zrobił oczy kota ze Shreka, chyba to nazwisko nie jest przypadkowe - Wyobrażasz sobie naszego Marchewkowego Potwora bez marchewki? - zapytał chłopak.
Co, jak co, ale nazwę dla bałwana wymyślił oryginalną.
- No dobra - odwróciłam się i ruszyłam w stronę stołówki.
Gdy dotarłam już do celu zatrzymałam się przed okienkiem i kilka razy zapukałam w szybkę. Zauważyłam przed sobą starszą panią.
- Co tam moja droga? – zapytała z uśmiechem.
- Yyy chciałam zapytać czy ma może pani marchewkę? - Kobieta popatrzyła na mnie jakbym była z jakiejś innej planety.
- Mam - odparła po chwili i wręczyła mi pomarańczowe warzywo.
Grzecznie podziękowałam i w mgnieniu oka opuściłam to miejsce, by uniknąć zbędnych pytań od kobiety. Wróciłam do naszej ekipy.
- Macie - krzyknęłam rzucając w ręce Kamila marchew.
Kamyk wysoko podskoczył i szybkim ruchem wbił ludzikowi marchewkę, która miała symbolizować nos. Przypomniałam sobie, że wracając z kuchni widziałam na korytarzu dużo flag różnych państw. Wpadłam na pewien pomysł. Wróciłam do hotelu i odszukałam flagę naszego kraju.
- Przecież od jednej chorągiewki nie zbiednieją pomyślałam.
- Mam pomysł - krzyknęłam wracając - Tylko musicie mnie podsadzić.
Już po chwili siedziałam wygodnie na ramionach Maćka i wkładałam do ręki naszego Marchewkowego Potwora flagę Polski.
- No to teraz mamy prawdziwego Polskiego Marchewkowego Potwora - oznajmił Stefek. Nie obyło się oczywiście bez zdjęć. Każdy chciał mieć pamiątkową fotografie z bałwanem.
Stałam na skoczni rozcierając, co chwila zmarznięte ręce. Mimo, że niebo było błękitne, a słońce prezentowało się w całej swojej okazałości powietrze było bardzo mroźne.
Zawody trwały dwa razy dłużej, gdyż organizatorzy wymyślili, że konkurs męski będzie przeplatany żeńskim. Tak, więc teraz trwała druga seria pań, a po niej miało skakać trzydziestu mężczyzn, którzy zakwalifikowali się do zmagań finałowych.
- Jak myślicie Piter da radę utrzymać to podium? - oderwałam wzrok od skoczni, gdzie swój ostatni skok oddała Sarah Hendrickson zwyciężczyni dzisiejszego konkursu kobiet.
- Będzie ciężko. Tym bardziej, że Gregor jest czwarty, na pewno będzie atakował – odpowiedział mi Titus, który swój udział w dzisiejszym konkursie zakończył po pierwszej serii.
Zmagania skoczków trwały w najlepsze. Właśnie swój drugim prawie sto dwudziestoośmiometrowy skok oddał Maciek. Skoczek był zadowolony. Czas uciekał nieubłaganie. Nim się spostrzegliśmy w powietrzu był już Piotrek Żyła.
- Braaaaaaawo!!! - wykrzyknęłam, gdy tylko wylądował.
- Patrzcie!!! Piotrek prowadzi ex aequo ze Schlierim! - zauważył Kacper.
Maciek i Dawid wbiegli na skocznie by pogratulować koledze.
- Teraz Kamil - oznajmiła Gośka.
Wszyscy skierowaliśmy wzrok na skocznie, gdzie chłopcy czekali na skok Stocha. Niestety Kamyk nie osiągnął imponującej odległości. Po swojej próbie zajmował 3 miejsce.
- Może gdyby Łukasz nie obniżył rozbiegu… - zastanawiała się Goska.
- Nie ma, co gdybać, teraz to już w niczym nie pomoże - Piotrek Gębala przerwał rozmyślania dziewczyny.
- Jeeeeeeest!!! Kranjec blisko! Piotrek wygyyyyyywa!!! – wykrzyknęłam na całe gardło zaraz po skoku skoku Słoweńca.
Wszyscy jak na komendę rzuciliśmy się w stronę naszych skoczków, by pogratulować Piotrkowie tak udanych zawodów. Pierwsze podium i w dodatku zwycięstwo.
- Co by nie było i tak Polak musi wygrać! - powiedział Piotrek, gdy wszyscy oczekiwaliśmy dekoracji. Te słowa doskonale obrazują ostatnie konkursy w wykonaniu Biało - Czerwonych.
- O której jutro zaplanowałaś trening - z rozmyślań wyrwał mnie głos Maćka.
- Chyba przed południem - odpowiedziałam. Prawdę mówiąc nie miałam jeszcze zaplanowanej godziny. Skręciliśmy w boczną uliczkę i dalej podążaliśmy w stronę hotelu. Szczerze mówiąc byłam wdzięczna Maćkowi za to, że teraz wraca ze mną. Okolica, w której byliśmy zakwaterowanie nie była zbytnio uczęszczana przez ludzi, a co za tym idzie niebezpieczna. Wszędzie panowała cisza. Do naszych uszu docierał tylko dźwięk skrzypiącego śniegu, który ocierał się o nasze buty. Miałam wrażenie, że przez całą drogę powrotną ktoś za nami podąża. Wydawać się to może dziwne, ale już od jakiegoś czasu mam wrażenie, że ktoś mnie śledzi. Niestety, gdy odwracam się do tyłu nie widzę nic niepokojącego. Tym samym wszystkie podejrzenia znikają. Znów usłyszałam jakieś kroki. Odwróciłam się do tyłu. W oddali zauważyłam jakaś ciemną postać. Mężczyzna? Po raz kolejny spojrzałam za siebie. Tak to jest mężczyzna i ta jego sylwetka. Jakbym skąd go znała.
- Karolka, co jest? - powiedział Maciek oglądając się za siebie.
- Nic - odparłam szybko.
Coś w mojej podświadomości mówiło mi, aby kolejny raz się obrócić, w końcu jak to mówią do trzech razy sztuka. Posłuchałam tego głosu.
- O Boże – wyszeptałam.
Miałam rację myśląc, że znam tę tajemniczą postać, która śledzi mnie od kilku tygodni. To był ON. Tak, jestem pewna.
- Maciek, chodźmy stąd, szybciej proszę - zdenerwowana mocno ścisnęłam rękę bruneta.
- Ale powiedz mi, co się stało? - zapytał. W jego brązowych tęczówkach można było dostrzec ciekawość, zdenerwowanie i troskę.
Nie chciałam mu o niczym mówić. Znając Maćka od razu chciałby się spotkać z Wojtkiem i nie wiadomo jakby się to skończyło. A trzeba wziąć pod uwagę fakt, że ten chłopak jest nieobliczalny. Odważył się uderzyć dziewczynę. Po takim psychopacie wszystkiego można się spodziewać.
- Mam wrażenie, że ktoś nas śledzi - starałam się, aby mój głos się nie łamał.
Jeszcze raz spojrzałam za siebie. Tak to był ON. W oddali zauważyłam postać Wojtka.
- Ale chyba tylko mi się wydawało, zresztą, kto i po co miałby za nami chodzić - dodałam.
Chciałabym, aby moje słowa okazały się prawdą, niestety dobrze wiedziałam, że jest inaczej. Maciek wiedział, że nie usłyszy ode mnie odpowiedzi na swoje pytania, dlatego postanowił nie ciągnąć dalej tego tematu. Po kilku minutach byliśmy już na terenie dużego hotelu. Tutaj byłam bezpieczna. Monitorowany teren i kilku ochroniarzy przed bramą na pewno okażą się przeszkodą dla pana Chojnackiego.
- O już jesteście - zobaczyłam przed sobą Piotrka, któremu jak zwykle humor dopisywał bardzo dobrze - To dobrze się składa, bo idziemy lepić bałwana - dodał po chwili.
- To był mój pomysł - Dawid dumnie uniósł pierś.
- Nie prawda Mustaf, bo mój - upierał się Kacper Skrobot.
- A kto pierwszy powiedział, byśmy w końcu ruszyli tyłki z tych pokoi? - zapytał ten pierwszy.
- No właśnie Ty powiedziałeś tylko, że wychodzimy - oznajmił Kacper.
- Nie prawda ja wymyśliłem bałwana - Mustaf nadal pozostawał przy swojej racji.
- Bałwana to Ty nie wymyśliłeś. Ty już nim jesteś - Kacper po swoich słowach głośno parsknął.
Nikt z nas nie zachował powagi każdy dostał niepohamowanego napadu śmiechu.
- Tego to Ci nie daruje - wykrzyknął Dawid i ruszył w stronę uciekającego już Skrobota. Gdy już miał dopaść naszego serwismena po drodze zahaczył jeszcze o Bogu Ducha winnego Titusa i już po chwili wszyscy troje leżeli na środku korytarza.
- Dobra idziemy czy nie, bo za nim wy ustalicie czyj to był pomysł to śnieg już dawno zdąży stopnieć - Kamil pokręcił z rozbawieniem głową. Chłopak zauważył, że jednak nic nie wskóra, bo do kłótni włączył się jeszcze Piotrek.
- Łukasz idzie - krzyknął Maciek. Wszyscy czworo jak na komendę podnieśli się i ustawili w rzędzie.
- Możemy iść - odparł brunet.
- Ej Maniek, a gdzie Łukasz? - zapytał zdezorientowany Krzysiu.
- A bo ja wiem - odburknął chłopak.
- To, dlaczego powiedziałeś, że... aaaaaa o Ty. Jeszcze zobaczymy - Titus w końcu zrozumiał, dlaczego Maniek użył takiego ostrzeżenia.
Już po chwili zabraliśmy się za lepienie bałwana. Kamil jak przystało na niego i jego władczą naturę ustalił, co każdy będzie robił. Ja wraz z Titusem i Mańkiem mieliśmy się zająć ulepieniem największej kuli. Maciek od razu zabrał się do pracy. Uformował mała kulkę, która później toczyliśmy po śniegu. Śnieg był mokry, a więc wszystko ładnie się do siebie lepiło. Oczywiście jak przystało na chłopaków, każdy chciałby nasz bałwan stał pod jego oknem. Po długich negocjacjach w końcu udało mi się namówić tych osłów by śnieżna postać stała jak najbliżej wejścia do hotelu. Przetoczyliśmy nasze kule w tamtym kierunku.
- No i jak macie zamiar go poskładać? - zapytał Stefek, który zastanawiał się jak uda nam się ułożyć na sobie te trzy kulki, które były dość pokaźnych rozmiarów.
- Potrzebujemy drabiny - odparł Mustaf.
- Ciekawe skąd ją weźmiesz, a tak w ogóle to, w czym ona Ci pomoże? Weźmiesz kule na ręce i wejdziesz z nią po szczebelkach? Chyba nie - ostudziłam zapału Dawida, który już rozglądał się za wspomnianym wcześniej przyrządem.
- Wiem! - wykrzyknął Maciek - Widzicie te deski? - brunet wskazał na leżące pod jednym z drzew płyty. - Może po nich wtoczymy te kule? - zaproponował.
- No i widzisz Maniek. Będą z Ciebie ludzi - Piotrek złapał kolegę i ruszyli w kierunku wspomnianego wcześniej drzewa.
Pomysł skoczka okazał się trafny. Po chwili mieliśmy już śnieżna konstrukcje naszego bałwana. Piotrek wyjął z torby małe węgielki i powkładał w brzuch ludzika tym samym robiąc z nich guziki.
- Piotrek mogę Cię o coś zapytać? - zwróciłam się do Żyły.
- Oczywiście - odparł.
- Po co ty nosisz w torbie węgiel? - zapytałam nie mogąc wytrzymać bez głośnego roześmiania się.
- Czy to naprawdę takie śmieszne? Nigdy nie wiadomo, co Cię może spotkać. Jakbyśmy trafili do jakiegoś nieogrzewanego hotelu, albo lepiej, do namiotu i co wtedy? No widzisz lepiej dmuchać na zimne- rzucił zasuwając zamek od swojego bagażu.
Muszę przyznać, że nie spodziewałam się takiej odpowiedzi. Wiedziałam, że Piotrek ma różne pomysły, ale nie myślałam, że aż takie.
- Nie mamy marchewki! - wykrzyknął Kamil.
- Trzeba iść na kuchnię - powiedział Maciek jakby to było najoczywistsza rzeczą na świecie. Chłopcy spojrzeli w moim kierunku.
- Dlaczego wszyscy patrzycie na mnie? - zapytałam niepewnie robiąc krok do tyłu. Zauważyłam, że wszyscy posyłają w moją stronę uśmiechy. Wiedziałam, o co im chodzi.
- Nie ja nigdzie nie idę - odparłam krótko.
- Karolciaaa, prosimyyy! - Maciek zrobił oczy kota ze Shreka, chyba to nazwisko nie jest przypadkowe - Wyobrażasz sobie naszego Marchewkowego Potwora bez marchewki? - zapytał chłopak.
Co, jak co, ale nazwę dla bałwana wymyślił oryginalną.
- No dobra - odwróciłam się i ruszyłam w stronę stołówki.
Gdy dotarłam już do celu zatrzymałam się przed okienkiem i kilka razy zapukałam w szybkę. Zauważyłam przed sobą starszą panią.
- Co tam moja droga? – zapytała z uśmiechem.
- Yyy chciałam zapytać czy ma może pani marchewkę? - Kobieta popatrzyła na mnie jakbym była z jakiejś innej planety.
- Mam - odparła po chwili i wręczyła mi pomarańczowe warzywo.
Grzecznie podziękowałam i w mgnieniu oka opuściłam to miejsce, by uniknąć zbędnych pytań od kobiety. Wróciłam do naszej ekipy.
- Macie - krzyknęłam rzucając w ręce Kamila marchew.
Kamyk wysoko podskoczył i szybkim ruchem wbił ludzikowi marchewkę, która miała symbolizować nos. Przypomniałam sobie, że wracając z kuchni widziałam na korytarzu dużo flag różnych państw. Wpadłam na pewien pomysł. Wróciłam do hotelu i odszukałam flagę naszego kraju.
- Przecież od jednej chorągiewki nie zbiednieją pomyślałam.
- Mam pomysł - krzyknęłam wracając - Tylko musicie mnie podsadzić.
Już po chwili siedziałam wygodnie na ramionach Maćka i wkładałam do ręki naszego Marchewkowego Potwora flagę Polski.
- No to teraz mamy prawdziwego Polskiego Marchewkowego Potwora - oznajmił Stefek. Nie obyło się oczywiście bez zdjęć. Każdy chciał mieć pamiątkową fotografie z bałwanem.
~*~
Stałam na skoczni rozcierając, co chwila zmarznięte ręce. Mimo, że niebo było błękitne, a słońce prezentowało się w całej swojej okazałości powietrze było bardzo mroźne.
Zawody trwały dwa razy dłużej, gdyż organizatorzy wymyślili, że konkurs męski będzie przeplatany żeńskim. Tak, więc teraz trwała druga seria pań, a po niej miało skakać trzydziestu mężczyzn, którzy zakwalifikowali się do zmagań finałowych.
- Jak myślicie Piter da radę utrzymać to podium? - oderwałam wzrok od skoczni, gdzie swój ostatni skok oddała Sarah Hendrickson zwyciężczyni dzisiejszego konkursu kobiet.
- Będzie ciężko. Tym bardziej, że Gregor jest czwarty, na pewno będzie atakował – odpowiedział mi Titus, który swój udział w dzisiejszym konkursie zakończył po pierwszej serii.
Zmagania skoczków trwały w najlepsze. Właśnie swój drugim prawie sto dwudziestoośmiometrowy skok oddał Maciek. Skoczek był zadowolony. Czas uciekał nieubłaganie. Nim się spostrzegliśmy w powietrzu był już Piotrek Żyła.
- Braaaaaaawo!!! - wykrzyknęłam, gdy tylko wylądował.
- Patrzcie!!! Piotrek prowadzi ex aequo ze Schlierim! - zauważył Kacper.
Maciek i Dawid wbiegli na skocznie by pogratulować koledze.
- Teraz Kamil - oznajmiła Gośka.
Wszyscy skierowaliśmy wzrok na skocznie, gdzie chłopcy czekali na skok Stocha. Niestety Kamyk nie osiągnął imponującej odległości. Po swojej próbie zajmował 3 miejsce.
- Może gdyby Łukasz nie obniżył rozbiegu… - zastanawiała się Goska.
- Nie ma, co gdybać, teraz to już w niczym nie pomoże - Piotrek Gębala przerwał rozmyślania dziewczyny.
- Jeeeeeeest!!! Kranjec blisko! Piotrek wygyyyyyywa!!! – wykrzyknęłam na całe gardło zaraz po skoku skoku Słoweńca.
Wszyscy jak na komendę rzuciliśmy się w stronę naszych skoczków, by pogratulować Piotrkowie tak udanych zawodów. Pierwsze podium i w dodatku zwycięstwo.
- Co by nie było i tak Polak musi wygrać! - powiedział Piotrek, gdy wszyscy oczekiwaliśmy dekoracji. Te słowa doskonale obrazują ostatnie konkursy w wykonaniu Biało - Czerwonych.
______________________________________________________________________________________________________________________
Mamy nowość! W końcu...
Za ewentualne błędy baaardzo przepraszam.
Mój komputer chyba za raz wyleci przez okno !!! Mam go dość !!! ;(
P.S. Jeeeeeeeeeeeeeest !!! Pozbyłam się tego natrętnego białego dziadostwa :D :D
!!!!
OdpowiedzUsuńJak się cieszę, że dodałaś kolejny! Lepienia bałwana to moja ulubiona scena. Śmiałam się jak szalona, gdy wyobraziłam sobie ich kłótnię o to, kto wymyślił, żeby go ulepić i to, jak stanęli w szeregu, gdy usłyszeli, że "Łukasz idzie"! Zdecydowanie Maciek wygrał ten odcinek tą komendą! Kocham ich wszystkich :))
Mam nadzieję, że Wojtek nie popsuje tej wspaniałej atmosfery. Ale znając życie to musi się stać coś złego.
Zwycięstwo Piotrka było świetne, choć niestety nie widziałam na żywo tego konkursu, bo byłam w podróży :) Miło było przeczytać Twój opis. Co by nie było i tak Polak musi wygrać :)
P.S. Też nie lubię swojego komputera. Nie jestem mistrzem w takich sprawach, ale spróbuj pooszperać w ustawieniach czcionki. Pewnie masz tło ustawione białe. Choć jak znam złośliwość rzeczy martwych, to pewnie się zacięło i nie chce się wyłączyć. Trudno, dla Twojego opowiadania to nawet to białe tło jest do przeżycia.
http://i-am-tougher-than-the-rest.blogspot.com/
Chłopcy szaleją, ale młodość ma swoje prawa :D
UsuńCzy Wojtek tutaj jeszcze namiesza? Same się przekonacie.
Taaak! Zwycięstwo Piotrka było rewelacyjne. Ja oglądałam transmisję podczas imienin mojej mamy. Cały dom gości, a my z tatą i wujkiem siedzimy przed telewizorem i oglądamy skoki :D Ale w drugiej serii już wszyscy się włączyli do kibicowania naszym :D
Na szczęście udało mi się pozbyć tego niechcianego tła. Uff od razu lepiej :)
Gratuluję zwycięstwa nad białym paskudztwem! To nasz Piotruś sprawił fajny prezent Twojej mamie na imieniny :D
UsuńDziękuję bardzo :) Prezent wspaniały ! Sama bym taki chciała. Imieniny mam w maju, więc nie wyjdzie, ale za to urodzinki w styczniu :D
UsuńO matko Kim jest ten ON ?!
OdpowiedzUsuńRozumiem Karole ja też w odróżnieniu od tutejszego Maćka wolałabym posiedzieć przed TV w domu.
Piotrek wygrał !!! :) Mam nadzieję, że Karoliny gardło to wytrzyma i nie będzie jej później doskwierać :D
No i ten marchewkowy potwór ach cudnie !
Rozdział boski.
Życzę weny i Pozdrawiam.
PS. Nie przejmuj się tym białym tam kto chce czytać to będzie czytał a to nawet słodkie jest :)
ON to Wojtek :D
UsuńE tam gardełko się wykuruje, jeszcze tylko jeden konkurs został i koniec PŚ niestety :(
Tła się pozbyłam, ale powiem Ci, ze rozbawił mnie Twój komentarz :D
Również pozdrawiam ;*
Rozdział boski. Lepienie bałwana - genialne, a kłótnia chłopaków jeszcze lepsza. Ciekawa jestem co będzie z tym Wojtkiem. Mam przeczucie, że namiesza. I jeszcze jedno pytanie. Czy tam nie powinien być zamiast Piotrka - Łukasz? Bo z tego co ja wiem to fizjoterapeuta ma na imię Łukasz. Zapraszam do siebie: http://love-skijumpers.blogspot.com/. Pojawił się nowy rozdział. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńOch przepraszam najmocniej :( Mój błąd. Oczywiście nie Piotrek tylko Łukasza :) Dziękuję, że mi o tym powiedziałaś, bo szczerze tego nie zauważyłam.
UsuńBardzo fajny ten rozdział :) Maniek jak zmylil tą czwórkę, hahah a tak dobrze się bawili :) i te lepienie bałwana- nic dodać nic ująć :) haha Piter i węgle w torbie- on jest do wszystkiego zdolny :) No i na drugi dzień wygrał :) Pamiętam ten konkurs, świetny był :) Jedyny problem to ten Wojtek... Mam nadzieję, że nic głupiego nie wymyśli, bo będzie kiepsko :)
OdpowiedzUsuńczekam na nexta i weny życzę :)
U mnie 21 http://myskijumpingstory.crazylife.pl
Nie ma co, Piter ma pomysły !!! :)))
UsuńAle najwidoczniej węgielki przyniosły mu szczęście ^^
Mega pozytywny rozdział *.*
OdpowiedzUsuńTen bałwanek musiał wyglądać pięknie :D
Pozdrawiam i zapraszam do siebie na nowy rozdział :))
Chciałabym takiego przed oknem ^^
UsuńJeśli chodzi o 'białe dziadostwo' to też miałam taki problem, chyba przy 5. rozdziale, jednak i tak problemu nie rozwiązałam.
OdpowiedzUsuńRozdział, cóż tu dużo mówić-zajebisty :P Fajnie wymyśliłaś akcję z bałwanem XD Też bym takiego chciała ulepić :D
Co do Wojtka to dziwi mnie trochę jego zachowanie...on chce jej zrobić krzywdę?!
No a co z Maćkiem i Karoliną? Chyba nie doczekam się wreszcie na romans :)
Pozdrawiam^^^
Ja na szczęście sobie z tym poradziłam. Jak złapię Cie kiedyś na gg, to mogę Ci napisać jak się tego pozbyć.
UsuńI teraz wszyscy chcą Marchewkowego Potwora ! Wyjście jest jedno, zbieramy skoczków i idziemy z nimi lepić bałwana :D
A nie mówiłam, że o Wojtku jeszcze usłyszymy :D Bój się bój, albo bądź spokojna :D :D
A kto powiedział, że oni ze sobą będą, co? ^^
A nie będą?!
UsuńHmm...ale nie potwierdziłaś też, że nie będą razem XD
Lepimy bałwana na koniec lata!!!:)
Oj tam, oj tam. Zobaczycie same :D No właśnie nie pomyślałam, że mamy lato :( Może się coś wymyśli :D
UsuńPrzez chwilę zapragnęłam śniegu, przez to lepienie bałwana. Ale później przypomniałam sobie, że nie znoszę zimy! hahaha :))
OdpowiedzUsuńTeraz nie znosisz, ale zawsze możesz polubić :D
UsuńPrzeczytałam jakiś czas temu i myślałam, że skomentowałam, ale jednak nie :P
OdpowiedzUsuńTeż bym sobie bałwana ulepiła w takim towarzystwie :P
Najbardziej jednak zaintrygowała mnie sprawa z Wojtkiem i mam nadzieję, że wkrótce to wszystko wyjaśnisz :)
Lepienie bałwana najlepszą zabawą :D Wojtek wciela w życie swój plan. Zobaczymy, co mu z tego wyjdzie :D
UsuńZapraszam na trzynasty rozdział u mnie :)
OdpowiedzUsuńniezawszewzyciusateczeimotyle.blogspot.com
Pozdrawiam! ;*
Ok. Dzięki, zabieram się za czytanie :))
UsuńŚwietny rozdział!
OdpowiedzUsuńhttp://closertotheedgeblog.blogspot.com/
:)
UsuńNo, no coraz lepiej ! Niesamowite! :D
OdpowiedzUsuńWpadnij do mnie na nn :D
Dziękuję !
UsuńHej, wpadnij do mnie po raz kolejny! :-))
UsuńKiedy dodasz coś nowego??? No! :p
Pozdrawiam :**
wspaniały blog <3 wpadnij do mnie i zaobserwuj jak Ci się spodoba ;D http://agrestaco6.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń:)
Usuń;)
OdpowiedzUsuńNaiwność jedna z potencjalnych chorób cywilizacyjnych. Ludzie robią wszystko by być w centrum uwagi, by być docenianym, często narażając się na szyderstwa, podobnie zrobiła Łucja, którą życie wystawia na kolejną próbę. Tym razem na swojej drodze spotkała Jego - młodego, obiecującego przyjmującego Skry. Co z tego wyniknie? Zapraszam serdecznie na PROLOG nowej historii.
OdpowiedzUsuńheroicznanaiwnosc.blogspot.com
Pozdrawiam Annie
(Przepraszam za SPAM)
Zapraszam na nowy, czternasty rozdział :)
OdpowiedzUsuńniezawszewzyciusateczeimotyle.blogspot.com
Pozdrawiam ;*
bardzo fajnie :D no czekam na więcej *.*
OdpowiedzUsuńwww.thediize.blogspot.com
zapraszam do ocenienia mojego bloga :)
dziękuję :))
UsuńKiedy pojawi się coś nowego u Ciebie? ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdział :)
niezawszewzyciusateczeimotyle.blogspot.com
Pozdrawiam ! ;3
Kochana co tu tak cichutko? :(
OdpowiedzUsuńSama chciałabym to wiedzieć. Niestety moja obecna wena nie pozwala mi na napisanie czegoś sensownego. Mało tego to cholerne lenistwo, którego nie potrafię pokonać. I jeszcze brak czasu :( Przepraszam ;(
UsuńBuuuuu :( :*
UsuńMam nadzieję, że chwila przerwy, ewentualnie zbliżający się sezon zimowy pozwoli ci powrócić do Nas :*
W wolnej chwili zapraszam do mnie do Megi, by się z nią oczytać przed pożegnaniem :)
Postaram się do Ciebie zajrzeć. Może faktycznie Twoje opowiadanie podziała na mnie mobilizująco ;))
UsuńHej :) byłaś u mnie na 23? :D jak nie, to zapraszam :):) niedlugo nowy :)
OdpowiedzUsuńhttp://myskijumpingstory.crazylife.pl
Obiecuję nadrobić zaległości :D
Usuńwww.brak-tchnienia.blogspot.com
OdpowiedzUsuńnowy, zapraszam :*
Jeejku ;c Przepraszam, że dopiero teraz weszłam na bloga i przeczytałam rozdział ;c Serio. Głupio mi. Zaniedbałam wszystko, ale staram się nadrabiać.
OdpowiedzUsuńDział jest świetny :* Twoje pisanie ma w sobie coś magicznego i uzależnia mnie coraz bardziej *.* MAGIA :)
Mam nadzieję, że wena wróci i już niedługo pojawi się nowy rozdział :*
Pozdrawiam :)
Dziękuję bardzo za Twoją opinię :)
UsuńTakie komentarze naprawdę uskrzydlają ;*
Zapraszam do siebie :)
OdpowiedzUsuńhttp://zakazany-dla-mnie.blogspot.com/
Pozdrawiam ;*
dziękuję :))
OdpowiedzUsuń